W słońcu rozgrzanego Porto ☀️

Niektórzy twierdzą, że Porto to najpiękniejsze miasto Portugalii. Mnie kojarzyło się dobrze jeszcze przed przybyciem tam, gdyż nie powiem – lampka dobrego Porto (najlepiej leżakowanego przynajmniej 5 lat) jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Miasto faktycznie ma swój urok, czymże jednak jest miasto bez toru kartingowego? Sprawdźmy zatem, co oferuje nam w tym zakresie portugalska Perła Północy.

Do Porto przyleciałem 20 kwietnia, a to już pora roku, gdy warunki są tam zbliżone do naszego lipca Było zatem upalnie i bardzo słonecznie. Tak się złożyło, że Kartodromo Cabo do Mundo jest „praktycznie” po drodze z lotniska do miasta. Były to godziny przedpołudniowe i okazało się, że na torze nie było nikogo poza jednym chłopakiem z obsługi. Nie mówił w ząb po angielsku, ale złapaliśmy chemię i rozmowa na migi wystarczyła

Cabo do Mundo to oczywiście otwarty tor (jak zdecydowana większość na południu Europy), a jego specyfiką jest to, że teren płaszczyzny toru równomiernie opada. Jest więc trochę tak, że w zasadzie cały czas jeździmy po nachyleniu, co ma swoją specyfikę. Sam tor nie jest ogromny i jest raczej wąski (niestety nie miałem kamerki, więc nie mam dla was onboardu) – nie z gatunku tych, na których rozgrywane są zawody. Ale dla rentali (czyli zwykłych gokartów dla śmiertelników) to może być zaleta, bo niska moc na szerokim torze często oznacza, że jest trochę nudno. Jeśli nitka jest wąska ale ciekawa technicznie jeździ się w sumie lepiej – i tak było tym razem.

Wózki były „ok”, jeździło się przyjemnie bo byłem sam. Pamiętam też, że w kilku miejscach miałem myśl, że muszę uważać, bo jak poobijany pokażę się klientom . W sumie to dobrze świadczy o nitce toru. Ceny już nie pamiętam – obecnie pokazuje 17e za 10 minut i 45e za 30 minut. W 2018 bankowo było taniej (chyba nawet sporo), ale moim zdaniem nie ma dramatu.

Wiecie co jest jeszcze fajne? Wychodzicie z toru i idziecie prosto na plażę, albo spacer po bardzo długim molo wzdłuż niej – i tak właśnie zrobiłem 🏖️