Rotax MAX Dome Linz - zbyt dużo błyskotek?

W te wakacje dokładam dwie pozycje z Austrii do mojego rankingu: karting na Red Bull Ring (Przeczytaj recenezję toru) oraz Rotax MAX Dome Linz. W Linz są dwa tory kartingowe, obydwa kryte, jednak w poniedziałek konkurencyjny obiekt był zamknięty, więc decyzja była prosta. Co więcej, w trakcie wizyty padał JEDYNY deszcz na 2-tygodniowym wyjeździe, więc złożyło się znakomicie.

Od razu powiem, że miałem ogromne wyzwanie z oceną, gdyż obiekt pokazuje 2 skarjności: dbałość o zrobienie wyjątkowego wrażenia, jednak kosztem tego co w kartingu finalnie najważniejsze. Ale po kolei...

Już po zdjęciach zauważycie, że obiekt jest naprawdę piękny. Mimo, że jest już kilka lat wszystko jest jak nowe, piękne, kolorowe. W takim miejscu aż chce się być! Obiket nie ogranicza tego jednak do infrastruktury typu bar, sklep, czy symulatory, ale przenosi te starania do samej jazdy. I tu właśnie mam największy problem...

Wózki w Linz są elektryczne - nie mam z tym większego problemu bo choć sam wolę spalinowe, to elektryczne mają swoje plusy (ubrania nie śmierdzą potem spalinami) i mimo ich moim zdaniem niekorzystnej specyfiki (brak inercji silnika spalinowego) warto potraktować od czasu do czasu jazdę nimi jako wyzwanie. Elektryczne gokarty bardzo często mają fajny bajer w postaci boosta - chwilowego wzrostu mocy po naciśnięciu guzika na kierownicy. Zwykle taki guzik można wcisnąć raz na okrążenie lub raz na dłuższy czas, dzięki czemu można zaplanować jego użycie do walki o czas. RotaxLinz jednak idzie dalej. Startując mamy do dyspozycji kilka boostów (7 lub 9, nie pamiętam dokładnie) - liczba wyświetla się na kierownicy. Do tego tunel wjazdowy (widzicie go na zdjęciu, jak i na filmach) zawiera w środku mini games (!!!), gdzie odpowiednio jadąc (i coś zbierając lub czegoś unikając) możemy zgarnąć dodatkowy boost. Uwaga - boosta możemy używać nawet co chwilę! Brzmi fajnie?

Może i tak, ale niestety to psuje całe doświadczenie i już tłumaczę dlaczego. Może tego nie widać dobrze na onboardzie, ale atakując czas sensownie boosta warto użyć aż 4 razy na okrążenie! Matematyczne bystrzachy już pewnie łapią w czym problem - o czas możecie powalczyć max 3 kółka na 10 minutową sesję - na pozostałych zostaje Wam turlanie się (a dodajmy, że wózki są bardzo wolne i dopiero na booście jakkolwiek przyspieszają) i robienie mini-games w tunelu. Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie w kartingu jednak chodzi trochę o coś innego - o walkę o czas na każdym kółku, w każdym zakręcie! O wejście w taką fajną fazę, gdzie myślimy jak tu pojechać kolejny zakręt, gdzie jeszcze możemy coś urwać, bardziej zrotować, mniej się uślizgnąć. Na niektórych torach z elektrycznymi wózkami z boostem ostatecznie można jechać lap on/lap off (atak co 2 kółko) i to też jest ok. Ale tu - jak już napisałem - macie max 3 szybkie kółka (a nie są długie) na 10 minutową sesję. Reszta to strata czasu. Na końcu, jeśli coś tam zrobicie w tych games będziecie na "Wall of fame" (nie mam pojęcia jak się tam znalazłem, starałem się zbierać boosty, aby mieć na chociaż jeszcze jedno kółko ;) )

Ah, zapomniałbym, w jednym miejscu jest coś takiego jak "danger zone" i gokart Wam sam zwalnia (!!!). Trochę może przywoływać to czarny sen o przyszłości motoryzacji, nie sądzicie?

Podsumowując - nie chcę być nie fair wobec prowadzących ten biznes - ktoś naprawdę się tu postarał! Widać dużo włożonych pieniędzy i serca a cena nie jest wcale zaporowa (21 euro za 10 minut, ciekawostką jest roczna karta za 1950 euro, choć nie wiem jakie są jej warunki). Do tego obsługa jest bardzo miła (z czym nadal bywa różnie na niektórych obiektach). Jednak w ściganiu się nie chodzi o takie fajerwerki. Owszem, czasem dodają one frajdy i czasem dodaję za to punkty, ale pod jednym absolutnie koniecznym warunkiem - nie zabijają ducha racingu. A tu niestety do tego doszło.

Zapraszam Was na szybkie kółko