Miła niespodzianka w turystycznym Alicante!

Południowcy z oczywistych względów większość torów mają otwartych, a tu nowy zamknięty obiekt - musiałem zatem go odwiedzić 🙂 Alicante jest zdecydowanie turystycznym miastem, choć na tyle przyjemnym, że chcemy z Małgosią tam wracać. Tym bardziej musi być dobry obiekt kartingowy!

W Alicante jest nowiutki – schody na recepcję to był jeszcze goły beton, ale cały obiekt naprawdę został przyjemnie zaplanowany. Tor oferuje wózki elektryczne - ja co prawda wolę spalinowe, ale te były w perfekcyjnym stanie i zapewniły fajny trening (w elektryku należy unikać całkowitego puszczenia gazu bo wtedy gokart bardzo zwalnia). To jeden z nielicznych torów, gdzie nie było problemu losowego wózka, bo po prostu wszystkie były nowiuteńkie. Co więcej, za 50 euro były 3 przejazdy, więc jak na ten standard to naprawdę dobra cena.

A teraz niespodzianka, która uczyniła to wyjście wyjątkowo fajnym. Byłem tam w sobotę rano, nie było nikogo innego i manager (mimo że nie mówił słowa po angielsku 😉, a ja dopiero po wizycie w Alicante zacząłem się uczyć hiszpańskiego) zaproponował mi wspólny race! 🙂 Wow, uwielbiam ich pasję do tego sportu.

Minusy? Dość krótka nitka, która pomimo dość ciasnej konfiguracji jest jedynie na 26 sekund. Wyobrażam sobie, że przy 8-10 wózkach (szczególnie z przypadkowymi osobami) frajda z jazdy może tam szybko zniknąć. Ale i tak chcę tam wrócić!